Pół żartem, a jednak serio – z cyklu „Okiem malkontenta”

0
1296

Okiem malkontenta

Pół żartem, a jednak serio 

Bodajże już w 2017 roku w mediach pojawiła się informacja, że nasz rząd wzbogacił się płacąc grube miliony o elektroniczny system inwigilacji izraelskiej spółki NSO Group. Oprogramowanie to o łacińskiej nazwie Pegasus w założeniach służyć miało do podsłuchiwania i przeglądania pamięci telefonów. Zainfekowanie telefonu takim programem teoretycznie umożliwiłoby oprócz pozyskiwania danych, modyfikowanie jego zawartości, a nawet uruchamianie niektórych funkcji, jak lokalizacja GPS, filmowanie, czy nagrywanie rozmów. Trzeba dodać, że program na zainfekowanym urządzeniu dysponuje większymi możliwościami niż sam użytkownik. Do tego w razie prób jego wyszukania pozamiata za sobą, a sam się wykasuje. Wszystko w imię bezpieczeństwa dla odpowiednich służb w krajach demokratycznych obawiających się działań terrorystycznych. O zwalczaniu przy jego pomocy przeciwników politycznych mowy nie było.

Dziwić się zatem należy naszej cherlawej i nadal niepoukładanej opozycji, że jawny przykład afery podsłuchowej w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, która rozłożyła ją na łopatki, niczego jej nie nauczył. Czyżby myśleli, że służby zaopatrzone w takie narzędzie odłożą go na półkę? Dopiero dzięki Citizen Lab. przy University of Toronto Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator Brejza dowiedzieli się o włamaniach na swoje smartfony. Użytkownik sam tego nie sprawdzi, bo program nie pozostawi w urządzeniu elektronicznego śladu. Może się tylko domyślać, że coś jest nie tak na podstawie obserwacji ciągu zdarzeń, których prawdopodobieństwo wygenerowania byłoby znikome, wręcz niemożliwe bez wycieku danych zawartych w pamięci telefonu.

Sam prezes Kaczyński, aktualny Wiceprezes Rady Ministrów wykonujący zadania Przewodniczącego Komitetu Rady Ministrów do Spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych zapytany o aferę ze szpiegowaniem przeciwników politycznych przez system Pegasus stwierdził, że nic nie wie na ten temat. Zaiste dziwne mają zwyczaje w tym rządzie. Wydawałoby się, że funkcja którą pełni obliguje go do bezwzględnego dysponowania takimi informacjami. Chyba, że jak każdy chłop, poszedł w zaparte. Czy jednak takie stanowisko na takim stanowisku dobrze wpływa na wizerunek władzy? Jego tak zwany „półżart” może świadczyć, że jednak znał temat: „Panowie, pół żartem, to mogę tylko doradzić używanie takiego telefonu, jaki mam ja. Stary, wysłużony, choć chyba może filmować, jak się naciśnie odpowiedni przycisk.” Tym pół żartem ujawnił całą prawdę, którą zbagatelizowali inwigilowani. Wystarczyło przecież zaopatrzyć się w drugi telefon, przykładowo w kultową Nokię 3310 żeby zaszpanować, lub nowocześniejszy z aparatem (na MMS-y bardzo przydatny), zakupić pakiet startowy za 5 lub 10 zł w celu wykorzystywania go do rozmów poufnych. Oczywiście rozmówcy po drugiej stronie również musieliby zgodzić się na tę zabawę. Tak oczywisty fakt ujawniony przez prezesa po fakcie zakrawa na ironię.

Tusk zapytany o inwigilację założył, że PiS nie przekroczy pewnej granicy. Optymista…

Jan Psota

Ps.: Nieraz pokazują w TV obrady sejmowe, podczas których wybrańcy narodu nawigują na swoich wypasionych komórach (pewnie służbowych), jak dzieci w szkolnym autobusie, nie bacząc, że CBA czuwa. Płotkami się raczej nie zajmuje, bo szkoda czasu i pieniędzy, chociaż tych ostatnich na na tak zbożny cel się nie szczędzi.

Dziwi mnie, dlaczego przy ujawnionych aferach finansowych, jawnej niegospodarności, arogancji władzy, nieliczenia się z prawem naszym i unijnym, zwalaniu winy za wszystko na innych, słupki poparcia się trzymają z tendencją wzrostową. Druzgocący dla władzy raport NIK przedstawiony przez Banasia nie został przez Sejm przyjęty. Nie sądziłem, że tak też można. A jednak. Zatem ta władza może wszystko, czyli jest skuteczna. Czekamy zatem na zduszenie inflacji, za którą nie ponosi winy i ograniczenie najwyższej umieralności na COVID w UE. Jeszcze tylko tyle dla dobra społeczeństwa, a potem może odejść…