Wszyscy popełniamy błędy – z cyklu „Okiem malkontenta”

0
1145

Wszyscy popełniamy błędy

Zauważyłem, że od kilku dni informacja pt. „Wpadka Lecha Wałęsy przed pogrzebem Busha” nie schodzi z pierwszej strony portalu WP. Pomyślałem, że jak zwykle nie dochował protokołu dyplomatycznego, ale przecież On to wszystko ma już dawno za sobą.

Kiedyś znakomity prawnik Lech Falandysz ratował go z niejednej opresji wmawiając społeczeństwu to, czego Lech Wałęsa nie powiedział, a wszyscy słyszeli! Może w samolocie „aktualnie nam panującemu” coś chlapnął? Byłoby to z jego strony dodatkowo niezręczne, bo prezydent Duda zabrał go do USA mając wolne miejsce w samolocie, a On i tak kłuł go w oczy „nieszczęsnym” napisem KONSTYTUCJA na koszulce.

Prezydent Duda mógłby odmówić, ale musiał się zgodzić zgodnie z prezydencką zasadą – „Nie chcem, ale muszem”, bo solidarnościowy elektorat prezydenta Wałęsy jeszcze żyje, a z pewnością zostałby stracony w przyszłych wyborach. Z Ameryką też musiał się liczyć, co już udowodnił podpisując nocą zmiany kontrowersyjnej ustawy „o wstawaniu z kolan”. O Polonii nie wspomnę, która by mu dopiero nie darowała!!!

Postanowiłem zatem otworzyć ten „kłujący oczy” tytuł. Okazało się, że sprawa nie dotyczy moich powyższych rozważań. Po prostu Wałęsa machnął „orta” na swoim koncie fejsbukowym. Napisał „Waszynkton”, a wyliczono, że dopiero za czwartym razem udało mu się to poprawić! Autor artykułu nazwał to „poważną wpadką na Facebooku”. Komentarze dotykające Wałęsy w większości były zjadliwe i ordynarne. Błędów ortograficznych i literówek (jak zwykle) nie brakowało.

Takich wpadek na FB są tysiące i nikt z tego nie robi problemu, bo to już stało się normą w polskim języku (nie tylko internetowym). Mogę tylko ubolewać nad stanem naszej edukacji nie tylko w zakresie języka polskiego. Bardziej porażają wyniki edukacji historycznej potwierdzone działaniami narodowościowych opcji bezkarnie gloryfikujących swastykę.

Wiadomo, że wszystkie wpadki stojących na „na świeczniku” są wyciągane i upubliczniane. Mieliśmy już prezydenta, który też popełnił błąd ortograficzny we wpisie do jakieś księgi pamiątkowej, inny zachorował na goleń w Charkowie, ale trzymał się nawet przez dwie kadencje. Jednak zdarzył się jeden, który „nie popełnił żadnego błędu”. Nie kłaniał się kulom w Gruzji, był po prostu – najlepszy. Zagwarantowano mu zatem pochówek na Wawelu, tablice pamiątkowe, pomniki i nazwy ulic dekomunizując przy okazji nazwy po znienawidzonej komunie w której się wychował i wykształcił. Skądinąd nie narzekał, że źle go wykształcono. Ja też nie narzekam.

Błąd na prywatnym FB Wałęsy, który jak podano – poprawił (sic!), mnie po prostu „szczypie”. Rozpowszechniono go w celu „punktowania” przeciwnika.

Bywają jednak błędy publicznie upowszechnione (na banerach, muralach, tablicach, oznakowaniach itp.). Nie dość, że mają szkodliwą właściwość edukacyjną, to czasem mogą pokazać właściciela (inwestora, zlecającego) w nieciekawym świetle zwłaszcza, jeżeli to jest poważna instytucja. Niejeden wtedy próbuje zwalić sprawę na wykonawcę, ale najgorszym, chociaż dość powszechnym zjawiskiem jest olanie sprawy i pozostawienie błędu.

Przykładem na jaki natrafiłem w sieci jest baner IPN wysokości trzech pięter na ścianie kamienicy w Szczecinie upamiętniający datami agresję III Rzeszy i Związku Radzieckiego na Polskę. Angielski napis w tłumaczeniu na język polski miał brzmieć „Polska pierwsza do walki”, jednak słowo „fight” – (walka) miało postać „figth”. „Głupi się nie pozna, a mądry nie powie nic” – powiedziałaby moja ś.p. matka, zaś p.o. naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Szczecinie w odpowiedzi „Gazecie Wyborczej” podziękowała za zwrócenie uwagi na literówkę wskazując, że ten błąd nie utrudnia zrozumienia hasła. Racja, ale czy przedstawicielowi właśnie Edukacji Narodowej przystoi taka interpretacja tej wpadki? Obiecała też poprawienie błędu do następnego dnia.

Nieco mniejszy kaliber instytucji i błędu mamy u siebie. Wiele lat temu zwracałem na to uwagę pisząc w naszej lokalnej gazecie „U Nas”. Dotyczy oznakowań w Gorzycach na skrzyżowaniu ulic Bogumińskiej z Raciborską. Stoją tam dwie tabliczki wskazujące kierunek do krytej pływalni. Na jednej tabliczce figuruje napis „Kryta Pływalnia”, na drugiej „Kryta pływalnia”. Przecież nikomu to nie przeszkadza, a każdy chętny trafi. Nikt jednocześnie nie pojedzie w kierunku Olzy od strony Bełsznicy i Wodzisławia żeby mógł porównać napisy. Tu też wypadałoby zacytować powiedzenie mojej matki.

Jan Psota