Dywersyfikacja
No i stało się. Ledwo wstaliśmy z kolan, a tu kolejna porażka naszej dyplomacji. Trudno za to byłoby winić premiera, bo w tym temacie już niewiele mógł ugrać, ale się starał. Sprawa została „położona” bodajże 18 lat temu, kiedy Polska nie zgodziła się na budowę drugiej nitki gazociągu „Jamał”. W zamyśle Gazpromu „Jamał II” idąc przez terytorium Polski, omijałby terytorium Ukrainy w kierunku na Słowację. Nie bacząc na spore korzyści tranzytowe na to nie mogliśmy się zgodzić, bo wtedy mając dostęp do dowolnej ilości gazu z Rosji, trudno byłoby wytłumaczyć jeszcze potrzebę budowy gazoportu. Chodziło przecież o tzw. dywersyfikację dostaw, bo skoro z sąsiadem się „nie układa”, to zawsze istnieje obawa, że może przykręcić kurek. Całość tych działań nazywa się szumnie „zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego kraju”.
W tej sytuacji dla Rosji kolejny kraj tranzytowy stał się niewygodny. Za gaz przynajmniej płacił, ale też korzystał z przysługujących mu niemałych pieniędzy za przepływ ponad 30 mld kubików przepływających rocznie. Dogadał się zatem Putin ze Schroederem i położyli „dwururę” po dnie Bałtyku omijając niewygodnych pośredników. Protestowaliśmy, a jakże! Teraz też, ale z takim samym skutkiem. Czy to politykom tak trudno było przewidzieć konsekwencje takiego głupiego oporu i uporu?
Po uruchomieniu drugiej nitki Rosja może zamknąć przepływ gazu przez Ukrainę, jak to miała zamiar uczynić po wybudowaniu „Jamał II”. Słowacja aktualnie uzależniona od tej konfiguracji rurociągów przezornie nie wyrzucała rosyjskich dyplomatów. Węgry i Austria tak samo. Będą wtedy mogły liczyć na „zassanie z końca rury „Jamał I”, bo Niemcom wystarczą te pod Bałtykiem. Czechom to może wisieć, bo tranzyt jak by gazu nie puścić, pójdzie przez ich terytorium. Mogą zatem bez przeszkód handlować dyplomatami.
Ostatnie starania naszej dyplomacji, akcja propagandowa jedynie słusznych mediów (próba otrucia szpiega nazywana atakiem chemicznym na Wielką Brytanię) i działania rządu (usuwanie rosyjskich dyplomatów dla przypodobania się solidarnemu Zachodowi) nie wpłynęły na decyzję niemieckiej BSH. Wydała ona wczoraj pozwolenie na budowę „Nord Stream II” w strefie ekonomicznej Niemiec na Morzu Bałtyckim. W trakcie załatwiania są zezwolenia Finlandii, Szwecji i Danii. Do końca 2019 budowa 1200 kilometrowej nitki ma zostać zakończona.
Zdaniem Polski gazociąg ten uzależni Europę od rosyjskich dostaw, zaś zdaniem zachodnich odbiorców rurociąg jest konieczny by nie dopuścić do powstania braków w zaopatrzeniu w gaz i zapewnić Europie bezpieczeństwo dostaw. Jak ma się do tego bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju? Czyżby Europa była w takim błędzie? Może nie jest aż tak patriotyczna, ale woli policzyć co się bardziej opłaca. Zawsze prawdziwa sentencja: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje” – nas nie dotyczy.
My mamy za to bezpośredni sojusz z USA. Mamy ich wojska na naszym terytorium, tarczę antyrakietową w budowie wycelowaną na wschód, umówiony zakup „patryjotów” w tym samym celu, myśliwce F16 i prawdopodobnie jeszcze śmigłowce w przyszłości. Mamy też obiecany „offset” (oby nie taki sam, jak przy samolotach). Cieszymy się, że jesteśmy ważnym ogniwem w bezpieczeństwie Stanów Zjednoczonych. Amerykanie zwykle wywołują i prowadzą wojny daleko od swojego terytorium.
Można jeszcze doliczyć sankcje nałożone na Rosję (z radością przyjęte), zamykanie możliwości handlu przygranicznego, niszczenie pomników żołnierzy radzieckich, oskarżanie o zamach w Smoleńsku i „wszystkie plagi egipskie”, nic więc dziwnego, że boimy się zakręcenia kurka z gazem.
Ale za to mamy gazoport, gaz przywożą nam gazowce z Kataru a ostatnio nawet ten łupkowy z USA . Sam prezydent Trump podczas wizyty nam go zapewnił mówiąc, że będzie trochę drożej, ale się dogadamy. Tak z grubsza wygląda ta nasza dywersyfikacja (nie mylić z dywersją).
Jan Psota