Zamrażanie energii – z cyklu „Okiem malkontenta”

0
1502

Powiało optymizmem na ten Nowy Rok. Dzięki twardemu stanowisku premiera Morawieckiego, szybkim działaniom sejmu, senatu i oczywiście podpisowi prezydenta, zostaliśmy ustawowo uratowani przed zakusami państwowych spółek energetycznych, które szykowały się do skoku na naszą kasę. Całe szczęście, że ww. wzięli sprawy w swoje ręce uwolniwszy wiceministra Tchórzewskiego od “kręcenia w zeznaniach”, a naród od niepewności. Mamy jasność – podwyżki cen energii elektrycznej w tym roku nie będzie. To przecież rok wyborczy. Takiego samobója władza sobie nie strzeli. Niech państwowe spółki obejdą się smakiem. Nawet bez tego stać je na niezłe wynagrodzenia idące w dziesiątki tysięcy dla szefów i sekretarek.

Co jednak zrobić, jeżeli tym pazernym spółkom pieniądze były potrzebne również na utrzymanie tzw. ruchu? Ostatecznie począwszy od surowca energetycznego – węgla, wymiany czy remontów starzejących się bloków, utrzymania linii przesyłowych itd., wszystko drożeje. Zagwarantowane ustawowo zamrożenie ceny prądu nie przyniesie spółkom zaplanowanego zysku. Rząd na pokrycie tej różnicy musi wysupłać grosz z własnej kieszeni (gdyby takową posiadał). Myślał nad tym, mącił, co chwilę zmieniał zdanie, a czas leciał nieubłaganie. Ostatecznie napisaną naprędce ustawę zdążył po świętach złożyć w sejmie do czytania i przegłosowania. Cały proces legislacyjny trwał rekordowe pół dnia nie licząc podpisu prezydenta i publikacji w Dzienniku Ustaw.

Żeby cena nie wzrosła, czterokrotnie zmniejszył akcyzę (zrezygnował z pieniędzy dla siebie), obniżył o 95% opłatę przejściową, zamroził opłaty przesyłowe i dystrybucyjne, a brakujące 80% planuje pozyskać (o zgrozo!) ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Dysponując energetyką opartą na węglu traktowałbym takie działanie jako wysoce nierozważne. Ceny uprawnień na rynku rosną. To może wydawać się korzystne na krótką metę. Jakie ceny będą wtedy, kiedy wypadnie je kupić? To już nie będzie zmartwieniem tego rządu.

Cenniki i taryfy zaproponowane przez spółki energetyczne były zdaniem rządu “nieakceptowalne ze społecznego punktu widzenia” (o ekonomicznym nie wspomniał). Stąd powstał Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny. Widać tym samym, że spółkom “te pieniądze się należą”, bo rząd nie pokazał im gestu Kozakiewicza. Energia jednak drożeje, tylko “… Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy …” – te słowa piosenki ś.p. Młynarskiego pasują tu jak ulał …

Oby tylko Unia to “przełknęła”, czyli nie potraktowała tego dofinansowania jako niedozwolonej pomocy publicznej. Wtedy wypadnie wszystko odkręcić. Nie ma obaw – rząd w odkręcaniu bubli prawnych tworzonych na kolanie i przepychanych bez “zbędnej” dyskusji przez sejm ma już spore doświadczenie.

Jan Psota