Gesty, słowa, czyny … – z cyklu „Okiem malkontenta”

0
1506

Gesty, słowa, czyny …

Bywają słowa, gesty i czyny dzięki którym wielcy tego świata łatwiej przechodzą do historii. Dotyczy to praktycznie wszystkich, którzy nie zmarnują swoich przysłowiowych „pięciu minut” w danym miejscu, czasie i z odrobiną szczęścia. Dobrze, kiedy sprawa jest na bieżąco dokumentowana, bo wtedy trudniej odwrócić kota ogonem. Jednak przy braku dokumentalisty, to historia przypisuje fakty znamienitszym. Wtedy przynajmniej zdanie, gest lub czyn ma swoje miejsce w historii, choć czasami bohater wydarzenia tej pamięci nie dostąpił. Dobre i to w naszym pojmowaniu rzeczywistości.

Dokumentację wprawdzie można zniszczyć, zgubić, zmanipulować, co zwykle dodaje sprawie rozgłosu, a sprawcę można ustawić w korzystnym świetle, lub nie. Wszystko jest możliwe, ale czy dopuszczalne? O tym teraz decyduje nasza „ponadkonstytucyjna” władza.

Chciałbym tu wspomnieć o zdarzeniach, które w szerokiej opinii społecznej zbierają tzw. „plusy ujemne”, ale dla fanów osoby od gestów bywają „plusami dodatnimi”.

Słynny olimpijski „gest Kozakiewicza” o zasięgu światowym dawno przybladł, ale jego forma przynajmniej była bliższa polskiej „kulturze”, zaś gest posłanki Lichockiej wyraźnie świadczy o zbliżeniu do „kultury” amerykańskiej, a przy okazji o pełnym braku kultury w Sejmie RP, co jawnie można zaobserwować nawet wyrywkowo obserwując obrady. Trudno się dziwić pani przewodniczącej komisji od mediów, że poniosły ją radosne emocje, kiedy sejmowa większość odrzuciwszy weto Senatu przekazała Kurskiemu prawie 2 miliardy na „propagandę”, nie zaś na onkologię, jak chciała opozycja. Sama przecież będzie z nich korzystać. Po prostu – dała „faka” na raka, jak gdzieś słyszałem. Krótko, dosadnie i po imieniu – cieszyła się ze zwycięstwa.

Później sobie próbowałem wyobrazić, co by się działo, gdyby Lichocka wykorzystała polski gest Kozakiewicza zamiast amerykańskiego palucha? Dla mnie z pewnością, a dla wielu pamiętających ten skok byłoby to raczej gestem żartobliwym, a jednak znaczącym. Wtedy była to demonstracja zwycięstwa (platforma sportowa była związana z polityczną).

Gest Lichockiej skojarzyłem zaś z pogardą dla przegranych przeciwników, bo taka jest jego wymowa. Lichocka też mogłaby go wykorzystać lepiej ale wtedy właśnie przecierała oko. W tym momencie dopadły ją media i zrobiły aferę.

Rządowi obrońcy nie widzą problemu. Lichocka wyciągnęła tylko palec, za to Palikot wyciągnął penisa. Wprawdzie sztucznego, ale jednak. Ona przecież przeprosiła! Zapomnieli dodać, że są tacy, od „mord zdradzieckich”, „ukrytej opcji niemieckiej”, „komunistów i złodziei”, którzy nigdy nie przeprosili za obrażanie współobywateli, a mogą się cieszyć „plusami dodatnimi” dzięki twardemu PiS-owskiemu elektoratowi. Na przemówieniach sieją oklepanymi frazesami, jawią się wiodącą siłą narodu wyciągając do znudzenia błędy poprzedników, oferują dobrobyt rozdzielając na lewo i prawo (zwłaszcza na prawo) pieniądze podatników. Na każde drażliwe pytanie mają doskonałe i wyczerpujące odpowiedzi.

Przykładowo Jacek Kurski zapewniał na posiedzeniu senackiej komisji, że TVP nie uprawia propagandy, bo gdyby ją uprawiała, to ludzie by jej nie oglądali. „Racja” – podsumował go Kuba Wojewódzki, cyt.: „Podobnie jest z powietrzem. Gdyby było zanieczyszczone, to by ludzie nim nie oddychali”.

Zaś pierwszy kandydat na prezydenta na konwencji wyborczej wyjaśnił dlaczego rosną ceny. To proste – skoro rosną płace, to i ceny muszą rosnąć. Czyż można to lepiej ująć?

Na ostatnim spotkaniu z górnikami w ramach swojej kampanii prosił ich o pomoc w walce z kastą w celu oczyszczenia „naszego polskiego domu”. Teraz ma drobny orzech do zgryzienia, bo dwa lata temu wychwalał węgiel i górnictwo (2018- rok szczytu klimatycznego w Katowicach). W zeszłym roku na szczycie klimatycznym COP-25 premier poszedł na rękę górnikom pokazując UE środkowy palec (jeszcze nie tak ostentacyjnie, jak Lichocka) blokując to porozumienie. Ten gest zdaniem nieprzyjaznych mediów zasięgających języka z „niepewnych” źródeł europejskich może nas kosztować nawet miliard euro z pieniędzy przeznaczonych dla chcących się modernizować. Jednak zdaniem Morawieckiego dzięki naszemu nieprzygotowaniu możemy zgarnąć większość tej puli. Czy logiczne, czy prawdziwe? – czas pokaże. Jednak obiecanki kokosów zawsze są warte zdobywania głosów poparcia. Niepowodzenie potem zwali się na Tuska, nieprzyjazną Unię, suszę, huragany, powodzie i wszystkie „plagi egipskie” dołączając postkomunistów, komunistów i złodziei.

Teraz górnicy upomnieli się o pieniądze. Rząd „idzie im na rękę, a oni mu wbrew” – takie to łajzy. Wybory za pasem, wydatki duże, kampania obiecanek rozdawnictwa trwa, a tu jeszcze postawiła się siła, na którą prezydent liczył. Bywa jednak taktyka pomagająca czasem przetrwać – brzmi ona: „porozmawiamy po wyborach”. Ciekawe, czy w przypadku górników zadziała …?

Ps.:

Kiedy już sądy zostaną całkowicie spacyfikowane, to pozostanie jeszcze „kryształowy” Banaś. Pomimo odgrażań strony rządowej, która go tam postawiła, jakoś plany „A” i „B” jego „likwidacji” się nie powiodły, a o planie „C” nie wspominają. Dlaczego Banaś? – ktoś zapyta. Przecież to swój chłop. Dlaczego ma kontrolować tylko państwowe spółki pisowskie? Prosta odpowiedź – bo inne nie istnieją, a coś musi robić. Wypominanie mu jakichś byłych przekrętów, kiedy On może obecnej władzy wypunktować wielokrotnie więcej jest raczej nie na miejscu. W tej chwili jako fachowiec (temat przekrętów zna od podszewki) zapowiedział już jakieś kontrole w państwowych spółkach. Strona rządowa w odwecie wysłała CBA w celu dokonania rewizji w jego mieszkaniach. Wypada sądzić, że wiedzą, co czynią. Zapowiada się ciekawie.

Jan Psota

Z ostatniej chwili:

Górnikom już obiecali 6% podwyżkę, a Banaś zamierza dochodzić swoich konstytucyjnych praw na drodze sądowej.